A czego?
A obwodnicy oczywiscie.
Jadac z poznania do olsztyna wbilem sie na ten wyrob autostradopodobny,
wnet zatrzymala mnie brameczka co wydaje papierki. Po nieslychanie
krotkiej, acz rozwiajajacej intelektualnie (gdzie tu, k***a zjechac na
ten zakichany olsztyn, sprobuje na warszawe) napotkalem kolejna
brameczke gdzie ("obwodnice beda darmowe") uiscilem 2 PLN. Kierujac sie
dalej instynktem i efektami dedukcji dojechalem do skrzyzowania gdzie
juz "bylem w ogrodku", wystarczy skrecic w lewo na grebocin.... tylko,
ze w lewo sie nie da. Oczywiscie ZERO jakiegokolwiek oznakowania, wszak
olsztyn nieduzym miastem powiatowym jest. Za skrzyzowaniem gdzie
"niedasie" zawrocilem, sadzac po sladach na jezni metoda ta jest dosc
popularna (bo chyba jedyna) i jakos sie przepchalem na wymarzony szlak.
Nastepnym razem pojechalem jakos inaczej, bo byl potezny korek. Eureka,
jest drogowskaz na olsztyn! Po kilkuminutowym pokreceniu sie po
infrastrukturze jakims cudem znalazlem sie znowu na drodze na warszawe,
tyle, ze na koncu korka. Odstalem, zawrocilem w znanym mi z poprzedniej
ekspedycji miejscu i z cudownym, podniecajacym wkurwem pojechalem dalej.
Jak widac zwykla, transmiejska podroz moze dostarczyc wielu emocji i
milych przygod z lekkim rozruszaniem ospalych komorek mozgowych
A, ze czesto tam jezdze, pocwicze jeszcze inne mozliwosci, gdzies MUSI
byc ten pieprzony zjazd! Do gdanska dojade a znajde!
--
Pozdrawiam
MarcinJM