Lew2 pisze:
> Od pewnego czasu moja Sz. Małżonka nagabuje mnie żeby kupić nowy
> samochód.
Jeśli Was STAĆ, podkreślam, STAĆ a nie po prostu "macie pieniądze na
samochód" lub "udźwigniecie ratę" to warto.
> Dziwne to trochę, ale zwykle to facet chce nową zabawkę. Nasz obecny
> stary
> samochód już dobiega swoich dni (chociaż ciągle jeździ i dobrze się
> czuje).
Zawsze to kwestia kija i marchewki. Jeśli nie jest potrzebny nowy
samochód i nic specjalnego nie skłania Cię do zamiany- no, to nie warto.
Ostatecznie samochód ma wozić z pkt A do pkt B, nic więcej (tylko tyle i
aż tyle). A w jakim stylu to będzie robił- zależy właśnie od zasobności
portfela właściciela.
> Ja uważam że kupno nowego samochodu to jest dla frajerów.
DOKŁADNIE tak samo jak nowej lodówki, pralki czy nawet ubrań. Serio,
żadnej różnicy tylko skala cenowa- jeszcze w naszym pięknym kraju- nieco
inna. Jak kogoś STAĆ, to nie warto kupować używki. Problem w tym,że
stać stosunkowo mało kogo.
> A oto moje argumenty za kupnem używanego (1-3 letniego) a przeciwko
> kupnie
> nowego samochodu.
>
> 1) Ogromna utrata wartości w pierwszych trzech latach.
>Właściwie to
> już po
> miesiącu od wyjazdu z salonu, kiedy pierwszy urok przeminie będę się
> czuł
> jak frajer którego orąbano na dużą kasę. A jeszcze jak sprawdzę na
> gratce
> ile teraz wart jest mój samochód to złość na swoją głupotę będzie
> spotęgowana.
Rozumowanie na pozór bardzo dobre, ale pod rozwagę trzy krótkie zagadnieina:
- Dlaczego nie produkują używanych?
- Skoro po trzech latach możesz kupić za 50% wartości nowego- kup,
spróbuj. Zobaczysz co jest do dyspozycji. Hint: nowy samochód kupujemy
po to, żeby nim jeździć i skoro ktoś sprzedaje 1-2 letni (i w dodatku
samochód trafia do publicznych ogłoszeń a nie rozchodzi się wsród
znajomych) to coś jest nie tak.
Znalezienie dobrego 3 letniego auta jest trudne.
> 2) Fikcyjna tzw. gwarancja na nowy samochód.
Jak duże jest Twoje doświadczenie w jeździe nowymi i relacjami z serwisem?
> Wystarczy popytać
> znajomych i
> poczytać na Internecie jakie problemu mają ludzie z wyegzekwowaniem
> naprawy
> gwarancyjnej jeśli się coś poważnego stanie. Nie mam zamiaru walczyć
> z
Każdy ma swoje doświadczenia. Należy kupić sensowną markę w której
szanse na to, że "coś poważnego" się stanie są minimalne i serwisować w
dobrych sprawdzonych miejscach.
> 3) Drogie przeglądy w ASO, a mając nowy samochód będę robiłprzeglądy
> w ASO,
> żeby mieć złudzienie tzw. "gwarancji". Patrz punkt 2). Wymiana oleju
> (z
> nikomu niepotrzebnym wymyciem samochodu) np. 300 zł.
300zł to nie jest dużo. W mało którym DOBRYM nie- ASO wymienisz olej +
filtry + zrobisz przegląd za te pieniądze. W ASO będzie jeszcze drożej.
> umieją odkręcić śruby. O wiele lepszy jest prywatny warsztat
> samochodowy w
> którym właściciel firmuje się swoim nazwiskiem i ma pełno klientów z
> polecenia. Fakt - trzeba umawiac się na terminy z wyprzedzeniem. Ceny
> niższe
> i jakość wyższa.
Skoro takie są Twoje sposrzeżenia- nikt nie broni jeździć nowym do nie
ASO, skoro to bardziej opłacalne i lepiej się z tym czujesz. Mówiępoważnie.
> 5) Stres związany ze stratą wartości pojazdu z każdą nową rysą.
Wróćmy do pkt 1:
Samochód kupujesz po to, żeby nim jeździć a nie żeby na nim zarobić.
Skoro Cię- jak stwierdziliśmy- STAĆ, to stać Cię nie tyle na wyłożenie
kilkudziesięciu tys. złotych co na właśnie tę utratę wartości.
Na używanym utrata będzie mniejsza, ale też będzie. W zamian dostajesz
fabrycznie nowy samochód z przebiegiem zbliżonym do 0 km.
Sam musisz wyznaczyć minimalne wymagania jakie masz, czy chcesz samochód
który ma 0km czy może taki który ma 200 000km- nie zapominając rzecz
jasna o klasie samochodu. I skonfrontować to z zasobami jakie możesz na
auto przeznaczyć.
Zarobić na samochodzie usiłują handlarze i komisanci, zawodowo zajmujący
się tematem. I z różnym skutkiem. Nie spodziewaj się, że Ty zarobisz. A
możesz albo zarobić albo stracić, trzeciej możliwości nie ma.
> Normalnie
> parkuję pod supermarketem daleko od innych samochodów (dalej z
> koszykiem), a
> większość to tacy, co nie umieją na parkingu otwierać drzwi. W moim
> 17-letnim samochodzie jest tyle rys, że nawet ich nie liczę. Poza tym
> każda
> następna nie zmienia wartości samochodu.
Jeśli patrzysz na samochód WYŁĄCZNIE poprzez pryzmat ilości rysi tego
gdzie trzeba parkować, to faktycznie. Ale wierz mi lub nie- nowy
salonowy samochód ZAWSZE jest w lepszym stanie technicznym, niż ten sam
po przejechaniu tysięcy kilometrów. Dlatego się kupuje nowe, jeśli się
ma kasę.
> 6) Nowe samochodu w czasie transportu czasem ulegają uszkodzeniu.
Jasne- należy jechać z elektronicznym czujnikiem grubości lakieru na
odbiór. Zdarzają się malowane.
> Zdarzają się przypadki że nowe samochody w salonach są już po
> naprawach blacharskich, a ta informacja nie jest dostępna dla
> klienta.
Tak samo jak i używki- bez czujnika ani rusz.
> Dodatkowy komentarz:
> Właściciele salonów postulują żeby rząd dopłacał do kupna nowych
> samochodów
> (bo im biznes nie idzie) tak jak w Niemczech.
Bo żyjemy w socjalistycznym niewolniczym kraju (i systemie: UE). W
normalnym kraju ktoś za sam pomysł dostaje w twarz albo sypie się lawina
pozwów
A przynajmniej rząd reaguje na to śmiechem. W normalnym
państwie tak samo nie ma tak wysokich podatków nałożonych na nowe
pojazdy. Gdyby państwo nie kradło około 80% dochodu (PIT+ VAT + ZUS+
akcyza), prawie każdą normalnie pracującą osobę byłoby staćna nowy
samochód i mieliby rynki zbytu. Ale to już lekko OT- należy się
zainteresować nauką ekonomii i prawami rządzącymi wolnym rynkiem.
> A dlaczego mamy wszyscy
> dopłacać do salonów samochodowych a nie np. producentów mleka?
A myślisz, że nie dopłacasz do mleka? Zainteresuj się bardziej
niewolnictwem, którego jesteś udziałem. Hint: "Wspólna Polityka Rolna".
> A inne
> branże?
To samo.
> Myślę, że zachłanność i cwaniactwo firm sprzedających i serwisujących
> samochodu doprowadziły do tego, że wielu ludzi tak jak ja boi się
> teraz
> wydawać tyle pieniędzy bo w zamian za to nie dostaje tego co
> oficjalnie
> sprzedawca obiecuje.
Zachłanność i cwaniactwo prezentuje rząd a nie firmy. Firmy próbują w
tej złodziejskiej rzeczywistości przetrwać.
> pozycji. Kasę wydałem - teraz mogę próbować odzyskać to co mi
> przysługuje
> przez walkę o uznanie moich praw do naprawy w ramach gwarancji.
> Wolę wydać pieniądze na cokolwiek innego niż na produkt którytraci
> 30%
> rocznie.
Znów wracamy do pkt 1go. Skoro Cię stać, to kupujesz. Jeśli nie, to nie.
No big deal. Ja też jeżdzę używanym. Chętnie kupiłbym nowe, gdyby mnie
było _stać_ (co nie oznacza- jak już pisałem- polskiego "zastaw się a
postaw się" i wyjedź kompaktowym golasem na którego utrzymanie, razem z
kredytem, schodzi połowa pensji).
P.S. Na nowych majtkach i skarpetkach ja zazwyczaj tracę 100% w ciągu3
lat, a mimo to kupuję nowe. Po prostu idą do kosza. A i są tacy, których
używane interesują. Ot, smutna polska rzeczywistość, w której możemy się
pocieszać, że jednak większość stać chociaż na nową bieliznę- na
samochód już niestety nie
--
Michał